Zachęcamy do lektury rozmowy z naszym skrzydłowym
James chce pójść w ślady Kenta
1 października TBV Start Lublin czeka inauguracja ligowych rozgrywek przed własną publicznością. Jednym z zawodników jaki zadebiutuje w tym spotkaniu w czerwono-czarnych barwach będzie James Washington. Nazwisko tego gracza budzi wiele miłych skojarzeń wśród starszych kibiców lubelskiej drużyny.
Przed laty, za sprawą zawodnika rodem ze Stanów Zjednoczonych, Kozi Gród zakochał się w koszykówce. Na przełomie lat 70. I 80. ubiegłego wieku, swoją grą czarował lublinian Kent Washington. Podpisując w Lublinie kontrakt w styczniu 1979 roku, Amerykanin został pierwszym czarnoskórym zawodnikiem w polskiej lidze. Do Lublina ściągnął go legendarny trener Zdzisław Niedziela.
Filigranowy, mierzący zaledwie 173 cm koszykarz z USA z miejsca stał się ogromną gwiazdą i idolem lubelskich kibiców. Mecze Startu oglądało wówczas po trzy tysiące osób. Chętnych było zdecydowanie więcej, ale podczas spotkań lubelska hala pękała w szwach i zdobycie biletów nie było łatwe. Do kas ustawiały się długie kolejki. Wszyscy chcieli zobaczyć Kenta w akcji. Co ciekawe, nawet treningi drużyny prowadzonej przez trenera Niedzielę, z uwagi na Washingtona obserwowało po kilkaset osób.
Amerykanin występował na pozycji rozgrywającego i wyróżniał się świetnym wyszkoleniem technicznym, był bardzo szybki, skuteczny oraz potrafił zrobić z piłką dosłownie wszystko. Jego sztuczki na parkiecie były dla polskich kibiców czymś niesamowitym. W Lublinie nastała swego rodzaju „kentomania”, a zespół Startu wygrywał mecz za meczem, osiągając najlepsze wyniki w historii klubu. Trener Niedziela oparł grę czerwono-czarnych na Washingtonie, dzięki czemu lublinianie dwukrotnie sięgnęli po brązowe medale mistrzostw Polski.
Niestety, w sezonie 1980/1981 „Startowcy” spadli z ligi, a Washington przeszedł do Zagłębia Sosnowiec. Jednak Amerykanin na stałe zapisał się w historii lubelskiej koszykówki i pozostanie jedną z jej legend.
Zawodnik z USA został zapamiętany w Polsce także ze względu na maleńki wkład w naszą kinematografię. Na fali swojej popularności, Kent zaliczył epizod w słynnej scenie z filmu „Miś”, w której grający główną rolę Stanisław Tym „przemienił się” na chwilę w czarnoskórego koszykarza.
- O Kencie słyszałem już w trakcie poprzedniego sezonu, kiedy grałem jeszcze w Anwilu Włocławek – zdradza James Washington, nowy rozgrywający TBV Startu Lublin. - Ktoś mi o nim powiedział dlatego, że mamy identyczne nazwisko i obaj jesteśmy afroamerykanami. Po przejściu do lubelskiego klubu dowiedziałem się, że Kent wystąpił w filmie i ogólnie był dużą gwiazdą. Uwaga, mam informację dla wszystkich reżyserów filmowych, który to czytają – ja też chcę zostać aktorem, więc dzwońcie do mnie! (śmiech). Mógłbym zagrać w komedii, potem w jakimś kinie akcji, oczywiście jako główny bohater. Przydałby się też jakiś film romantyczny, gdzie mógłbym zagrać z jakąś piękną aktorką. (śmiech). Mówiąc poważnie, to nie wiem zbyt wiele na temat Kenta, ale jeśli był dobry w tym, co robił to chętnie pójdę w jego ślady. Naprawdę dwa razy zdobył medal grając w Starcie? Hmm, to w takim razie może jesteśmy jakoś powiązani, może to mój daleki kuzyn (śmiech). Nie widziałem go nigdy w akcji i nie chciałbym nas porównywać. Po prostu chce być jak najlepszym zawodnikiem dla mojej drużyny, dyrygować zespołem na parkiecie i dawać z siebie wszystko, by trener i lubelscy fani byli zadowoleni. Oczywiście, że chciałbym, żeby Start odnosił sukcesy także z Jamesem Washingtonem w składzie. Zrobimy, co w naszej mocy, by tak było – kończy James.
Zapraszamy do hali Globus już w najbliższą niedzielę, by przekonać się jak spisuje się kolejny Washington w czerwono-czarnych barwach!